Busia
Tagi: zagadka
01 sierpnia 2008, 20:51
Pisałam o niej niedawno...
Nasza znajomość jest tak długa, jak kręta. Był czas, kiedy z jej powodu rozpłakałam się w sklepie, przy ludziach. Potem był okres separacji, aż do dnia, kiedy los sprawił, że musiałyśmy bliżej współpracować. Na jakiejś naradzie dostałam przesłaną pod stołem karteczkę o treści: "Bóg mi Ciebie postawił na swojej drodze". Myślałam, że spadnę z krzesła, bo akurat na posłańca bożego to jakby nie bardzo się nadaję, ale, myślę, ma dziewczyna gorszy dzień. Potem, znowu za sprawą losu, nasze bliskie kontakty zawodowe musiały się skończyć. Busia płakała. Gdy pakowałam swoje rzeczy wyszła, żeby nie patrzeć. Jest to dla mnie do dziś zupełnie niezrozumiałe, bo to ja brałam od niej znacznie więcej pomocy, wsparcia. Potem zostałam jej przełożoną. Do momentu, kiedy nie zorientowałam się, że to nie zła wola...No, dałam jej trochę popalić, bo nieraz wychodziłam z nerw. Sądziłam, że mnie lekceważy. Dzięki Bogu nigdy nie poszłam tak daleko, jak mogłabym, biorąc pod uwagę jej wpadki. "Jak nie wiesz, jak się zachować, zachowuj się przyzwoicie".Słonimski miał rację. To się opłaca.
Dziś Busia nasłała na mnie lekarza. Prawdziwy spisek! W gardle mi zabulgotało, bo leczyć się nie lubię, a jeszcze bardziej chorować. Zrobiła rozsądnie. W/g lekarza. Podziękowałam jej, ale czuję, że to za mało. Nie wiem, jak spłacę ten dług, ale wiem, że go mam.
Przechodząc obok pokoju Młodego coraz częściej czuję tęsknotę. Walczę z tym, jak umiem. Tylko nie to! On już nie jest i NIE BĘDZIE mój. Musi żyć swoim życiem. Tylko, że ja go...kocham :( Na swoje usprawiedliwienie mam to, że i tak długo wytrzymałam bez mazania się, prawie rok, i, że on się nigdy o tym nie dowie.
Dodaj komentarz