Długi
Tagi: tytuł
01 listopada 2007, 22:55
TALERZE, SOWA, DWA KRZESŁA I CZERWONE WINO
Moja matka jest z tych osób, które niczego nie wyrzucają, choć niewiele używają. Pamiętałam z dzieciństwa, że na dnie kredensu leży zestaw obiadowy, nigdy nie używany, zawsze zakurzony, za to kompletny. Kilka lat temu zapytałam, czy jest jej potrzebny, bo mój się przetrzebił i nawet na wigilię nie mam jednakowych talerzy. Ku mojemu zdumieniu uniosła się świętym oburzeniem, że ją o to proszę. Potem, gdy mój starszy syn się ożenił, u(nie)szczęśliwiła go nim. Ma złoty kancik :) i nie bardzo wiedzą z synową, co z nim począć.
Kiedy straciłam mieszkanie, które kochałam i nagle znalazłam się w nowym, bardzo chciałam, żeby było tu coś, co kocham. Na pocieszenie. Poprosiłam ojca o miedzianą sowę. Lubię ją, choć to nie żadne dzieło sztuki, bo wiąże się z zabawnym wydarzeniem z dzieciństwa. Nie dostałam.
Dziś zobaczyłam u rodziców dwa stare krzesła. Nigdy ich nie zauważałam, bo nikt na nich nie siadywał, a i teraz robią za miejsce, gdzie odkłada się różne rzeczy. Jako, że mam ogromne niedobory w umeblowaniu i kompletny brak kasy znowu poprosiłam. No i znowu usłyszałam "nie". Popatrzyłam na matkę. Jest taka stara i schorowana (czy ja też będę tak kiedyś wyglądać(?!), na stół, przy którym siedzieliśmy (to mój stół :) :() i nagle uświadomiłam sobie, że jest w niej jakaś dziwna niechęć do mnie. Miałam ochotę jej powiedzieć: Mamo, walę te stare graty, kupię sobie ładne, ale chciałam mieć coś Waszego...Nic nie powiedziałam. Tylko moje serce stało się jakby chłodniejsze.
Wieczorem przyszła do mego syna dziewczyna. Siedzą u siebie i...No, nie wiem co :) Wszedł do mnie i przyniósł mi lampkę czerwonego wina...
..........................................................................Kocham Cię Syn.
Dodaj komentarz