Kosa i kamień
Tagi: pierwsza krew
20 lutego 2008, 22:48
Jak trudno przyznać, że się nie ma racji, że się zawiniło, że ktoś zwyczajnie jest lepszy. I to do tego facet :) No, święty nie jest, ale znacznie lepszy, niż ja.
Trzy piękno-trudne dni. Piękne, bo wszystko było prawdziwe, a trudne, bo prawda jakoś dziwnie była po jego stronie :) Wypunktowałam. Odparł atak. Jak? Nie zaprzeczył. Powiedział co i dlaczego czuje. Taktownie i łagodnie, ale nie skłamał. Chyba :) (paranojo milcz!)
Nie, nie kocham go. Moje uczucie jest spokojem, radością, bo niczego mi nie obiecano i wszystko dobrego, co się zdarzy będzie już tylko prezentem od losu. A jeśli się już nie zdarzy, to jednak było. Prawdziwe i dobre. I to po raz pierwszy nie z mojej "winy".
Powiedział mi wiele mądrych rzeczy, ale jedna utkwiła mi mocno w głowie. O tym, jak mu źle, gdy w gniewie wyrywam mu ręce, kiedy chce mnie dotknąć...A ja sądziłam, że wtedy tylko ja cierpię...Teraz wydaje mi się to takie niemądre, ale zanim się dowiedziałam było oczywistością.
Elizo-dziękuję i NAWZAJEM :)
A tych prezentów od losu, bardzo miłych życzę!
Dodaj komentarz