Mój przyjeciel gin


Autor: aviastra
Tagi: pustka  
17 czerwca 2008, 22:56

Nie nadużywam jego pomocy. Tylko wtedy, gdy nie ma innego wyjścia proszę o nią. Wlewam go w siebie i oglądam jakiś film, z którego nic nie rozumiem, bo myślę tylko o tym, że On czeka (albo nie), a ja nie mogę się dać znów wystawić.

Przekonałeś mnie Wojtku Zbawicielu, że jestem nic nie warta. Zła i bezduszna. I...zostawiłeś, jak kogoś, z kim nie można bez straty na honorze i zdrowiu, się dalej kontaktować.

Staram się, ze wszystkich sił, koncentrować na fabule filmu!!! Nie umiem. Jestem do niczego :( Ale jeszcze stać mnie na jedno. Nie dam Ci się zniszczyć do końca. Nawet mój super odjazdowy gin nie wymaże mi z pamięci, że nie odezwałeś się do mnie. I tego, że odzywałeś się do ludzi, którzy Cię zwyczajnie wykorzystywali.

To się chyba nazywa kryzys. Albo upojenie alkoholowe. Nie wiem. A może to, to samo?

18 czerwca 2008
Pewnie masz rację. Nawet na pewno masz :) :( Tylko po co mu siły? Do walki ze mną? Nie jestem jego wrogiem.
18 czerwca 2008
A może się mylisz uważając, że on nie kontaktuje się z tobą, bo honor mu nie pozwala... Wiesz dlaczego ostatnio nie odebrałam telefonu, choć zakręciło mi się we łbie z radości, gdy zobaczyłam kto dzwoni? Dlatego, że bałam się, że na jedno jego słowo, pójdę za nim na koniec świata. Może Wojtek również nie dowierza swoim siłom...?

Dodaj komentarz