Mój przyjeciel gin
Tagi: pustka
17 czerwca 2008, 22:56
Nie nadużywam jego pomocy. Tylko wtedy, gdy nie ma innego wyjścia proszę o nią. Wlewam go w siebie i oglądam jakiś film, z którego nic nie rozumiem, bo myślę tylko o tym, że On czeka (albo nie), a ja nie mogę się dać znów wystawić.
Przekonałeś mnie Wojtku Zbawicielu, że jestem nic nie warta. Zła i bezduszna. I...zostawiłeś, jak kogoś, z kim nie można bez straty na honorze i zdrowiu, się dalej kontaktować.
Staram się, ze wszystkich sił, koncentrować na fabule filmu!!! Nie umiem. Jestem do niczego :( Ale jeszcze stać mnie na jedno. Nie dam Ci się zniszczyć do końca. Nawet mój super odjazdowy gin nie wymaże mi z pamięci, że nie odezwałeś się do mnie. I tego, że odzywałeś się do ludzi, którzy Cię zwyczajnie wykorzystywali.
To się chyba nazywa kryzys. Albo upojenie alkoholowe. Nie wiem. A może to, to samo?
Dodaj komentarz