Nie ufaj zbawicielowi!


Autor: aviastra
Tagi: fałsz  
08 maja 2008, 20:56

Nie będę oszukiwać. Po co? Boli mnie. Jak skurwysyn. To stało się tak nagle, bez ostrzeżenia. Wiem, że tego nie zaplanował. I wiem, chyba wiem, co się stało i z kim. On wie, że nie wybaczę. Nie ją. Tak go właśnie poznałam, że zbierałam go z gleby po kontaktach z tą modliszką. Kiedy ostatnio usłyszałam, że do niego dzwoniła i zobaczyłam, jak bardzo jej broni, wiedziałam...:( Trzymam za Ciebie kciuki, Modliszko. Weź odwet za mnie i za siebie, bo jeśli jesteś jaka jesteś, to pewnie dlatego, że nie masz wyjścia. Dowal mu, żeby cierpiał chociaż w połowie, tak, jak ja teraz.

Tak, Semi, to dla niego pucowałam podłogi. Dziś miał być już u mnie, jeszcze przedwczoraj się czule umawialiśmy. Znam Ciszo, jego słabe punkty. Nie jest ich wcale tak mało. Na rozum, zupełnie serio, to zrobił mi przysługę. Niepokojące było to, że nie bolałam, kiedy wyjeżdżał, choć razem było nam dobrze, ale oddychałam z jakąś ulgą. No i blokował mi inne kontakty. Więc, czemu tak się fatalnie czuję? Czy tylko dlatego, że pamiętam i te dobre i bardzo dobre chwile? Też, ale...

Najbardziej boli mnie to, że nagle ktoś bliski i jego uczucia, bo byliśmy sobie bliscy, bardzo, przestają się liczyć dla egoistycznej przyjemności. Wie, że chwilowej.

Jak w życiu wszystko się powtarza, jak refren...Mój ex też kochał wszystkie żyjątka i całą ludzkość. Tylko człowieka kochać nie umiał. Nawet, jeśli tym człowiekiem był jego syn. Jak się kocha wszystkich, to tak naprawdę nie kocha się nikogo.

Jesli spotkacie na swojej drodze szlachetnego zbawiciela z ustami pełnymi wzniosłych ideałów spierniczajcie z szybkością światła. To nie jest zbawiciel. To fałszywy prorok.

Z akcentem na fałszywy.

 

09 maja 2008
cisza-tego o przyjaciółce nie rozumiem...Może napisz w blogu? Może i ja się czegoś w końcu nauczę? Choć to raczej wątpliwe.
09 maja 2008
Przykro. Twoje doświadczenie chyba pomogło mi ocenić koleżankę, którą nazywałam "przyjaciółką"...
09 maja 2008
Tak. Była podobna notka, gdy poznałam Wojtka Zbawiciela. Zlekceważyłam swoje pierwsze, odruchowe odczucia. Udało mu się mnie przekonać, że jestem niedorozwinięta emocjonalnie.
09 maja 2008
Mam wrażenie, że podobna notka już kiedyś u Ciebie była, Avi. O zbawicielach i fałszywych prorokach :)

No ale ja nie o tym. Wiedziałaś i przeczuwałaś to wszystko, a jednak się zaangażowałaś. I to jest normalne. Tylko potem trzeba pocierpieć. Może nawet niewspółmiernie do tego, jak dobrze bywało.

Dodaj komentarz