Trochę się działo, ale w obliczu Wigilii to nieważne...
Organizowałam Wigilię przez 30 lat dla wszystkich bliskich. Nawet w wynajętym mieszkaniu, gdy uciekłam z domu. I mam już dość. Starszy dobrze to rozumie. Zaprasza mnie do siebie. Organizują z synową. Znaczy: zapraszają gości. Z gestem :))) Będę tam takie osoby, którym ogromnie chcą się przypodobać (rodzina synowej :) ), a które zdecydowanie mnie się nie podobają. Nadęte i snobistyczne. Już otrzymałam pantoflową pocztą instrukcję, żebym nie paliła przy wigilijnym stole. I, że będą odmawiać modlitwy za nieobecnych zmarłych. Kurwa, to nie Wszystkich Świętych!!! Poza tym, to nie ich dom, więc jakim prawem dyktują zwyczaje?! Ale, O.K. Usmażę pokornie te 7 kg karpia. W ramach adwentowej pokuty. I miłości do Luki. Reszta się dla mnie nie liczy.
No, ale nie mogę im tak zwyczajnie podarować tej instrukcji, jak mam sie zachować. Sama wiem to najlepiej. Nienawidzę być pouczana. Wymyśliłam więc, że na wigilii wystąpię w stroju Turczynki. Tego mi zabronić nie mogą :) Luka to też niezły skandalista, więc mi wybaczy, a najprawdopodobniej nawet nie zauważy, że coś jest nie tak :)))) Ale synowa go oświeci...Jak się już przestaną modlić, to będą mieli o czym plotkować.
Ja się zwijam z Wiktorem o 19-tej i robimy własną wigilię u mnie. Należy mu się. Dbał o mnie cały rok....
Cisza-Dziękuję po Świętach. Były dobre :)
katrin-please, translait it :) I dont understend you :)
Sylwiu-fakt, nikt :)
A Wiktor, to piękne imię...
Dodaj komentarz