Zmartwychwstanie Julii


Autor: aviastra
16 września 2007, 22:25
Umarła dawno temu w Veronie. Z miłości. Więc niech teraz z miłości zmartwychwstanie. Myślisz, że to niemożliwe? Bo nie ma już Romea? A kto powiedział, że nie ma? Jest. W każdym mężczyźnie, tylko trzeba go zobaczyć. Oczami Julii. Że nie ma "oczu jak burza pod koniec lata"? Ma inne, fakt, ale piękniejsze od Romea, bo żywe i obecne. I jego zbyt niecierpliwe ręce. To przecież piękne, że chce Cię dotykać. Czasem ...pachnie, albo i nie..., ale to przecież zapach gladiatorów, traperów, kowboji ( z tymi ostatnimi przegięłam chyba :-/ ), a to mężczyźni przez duże M! Nie ma kasy, a jak ma, to i tak się nie podzieli. Zawstydzasz samą siebie. To o miłości przecież mowa. I jest taki niezaradny, pogubiony. Jak dziecko. Dziecko by Cię tym rozczuliło, prawda? Zapomina o Tobie, nie dzwoni, nie pisze. Oj, kobieto! Nie jesteś pępkiem świata. Ani on :) W tym czasie zadzwoni ktoś inny, a Twój Romeo, jak już pozałatwia wszystkie ważne sprawy, przypomni sobie o Tobie i zatęskni. Tylko daj mu szansę. Nie zalewaj go sobą, bo żeby złapać oddech będzie musiał się ewakuować na innej...łodzi :)
 
Jutro spotkasz się z kimś, dla którego będziesz musiała być Julią XXXl. Trzymaj się!
 
(Gadam do siebie :-/  Zupełnie mnie porąbało)
 
17 września 2007
No to do dzieła! Jak wyjdziesz z bagna to podaj mi rękę bo ja jestem na jego dnie...
17 września 2007
Rybciu, ja właśnie usiłuję wyjść z bagna. Bo wiesz, tak sobie myślę, może naiwnie, że jestem jego częścią...
16 września 2007
Dlaczego Cie porąbało ze gadasz sama do siebie? przecież czasami jest dobrze pogadać z inteligentnym człowiekiem hehe:)

Skąd ten romantyzm? w głowę sie uderzyłaś czy jak?:)

Dodaj komentarz