Archiwum listopad 2007, strona 2


Smuta
Autor: aviastra
Tagi: wyjazd  
05 listopada 2007, 23:54
Młody wyjeżdża 13-tego. Wykupił sobie już bilet do tej pieprzonej Anglii. Nie mam ochoty o tym myśleć, ale, niestety, skleroza jakoś mnie omija. Bez niego zostanę zupełnie sama. Nikt i nic nie zapełni mi tej pustki. On jeden na tym całym porąbanym świecie kocha mnie naprawdę...Święta bez Zbyszka..."Luka, pamiętaj, żebyś przy wigilii przeczytał ewangelię". To do starszego brata. Zbych czytał ewangelię, od kiedy zabrakło ojca. Nie chcę być na wigilii bez niego :(:(:( Boże spraw, żebym nie musiała! Taaaak...Jak Cię znam, zrobisz mi dokładnie odwrotnie.
Avi w krainie upiorów
Autor: aviastra
Tagi: paranoja  
05 listopada 2007, 01:45
Starzy górale mawiają mądrze: " jak się sro, to się sro". I właśnie dziś był taki jakiś dzień zupełnie od czapy. 
Rano był Wiktor w zastępstwie mego pierworodnego bachora, który, tak długo wyliczał mi rzeczy i sprawy, którymi jest zajęty, że w końcu uwolniłam go od przykrego obowiązku pomocy matce. Przemeblowałam dzienny pokój, żebym mogła tu wpuścić także gości, a jednocześnie, żeby było wygodnie i funkcjonalnie dla domowników, co się raczej wyklucza, ale potraktowałam to jak kolejne wyzwanie. No, wygodnie jest...:) O estetykę muszę się jeszcze postarać. W przerwie na herbatkę W. wkurzył mnie znowu swoim antysemickim i narodowościowym nastawieniem, ale starałam się być spokojna, co poskutkowało tym, że zapomniałam mu podsunąć do reperacji suszarkę na bieliznę i zamocowanie lampy. Po jego wyjeździe ambitnie wzięłam się z Młodym do dzieła, jednocześnie smażąc wątróbkę, co było zamierzeniem z góry skazanym na porażkę, bo oboje jesteśmy minimalnie techniczni, więc suszarka leży w rozsypce, lampa na podłodze, a wąrtóbka stwardniała na podeszwę. Jakbym miała mało nerw odezwał się Lotnik z licznymi SMS-ami zapewniającymi mnie o jego miłości i smutku płynącym z braku wzajemności. Nie wiem, czemu po prostu nie zadzwoni, ale przypuszczam, że to naprawdę chory człowiek, więc wybaczam. Na GG dobijał się Wiktor, który czuł się w prawie do większego zainteresowania, bo oddał mi dziś duże usługi, tylko, że miałam mokrą głowę, w międzyczasie umytą i ręce w mące. Do tego, jakiś pożal sie Boże artysta, koniecznie chciał, żebym zajrzała na jego stronę, gdzie się produkuje i wyraziła swoją opinię. Nie wiem, kto zacz. Początkowo myślałam, że może Ex, ale to nie ta komórka.
No więc tak biegałam od jednego świra do drugiego, aż w końcu wyłączyłam kompa, komórkę i zamierzałam obejrzeć jakiś głupi film. Też był o świrach. Motyla noga! Chcę do kogoś normalnego! Przez chwilę krótką myślałam, że może Andrzej...A on mi o seksie... Takie jakieś podchody...Na szczęście nie kopnęłam go prosto w jaja, tylko cierpliwie wysłuchałam i okazuje się, że się...boi. Ło Jeesuu!
To tylko skrót dzisiejszej paranoi. Było tego około mnóstwo, ale nie zdążę opisać, bo Młody stoi nade mną, jak kat nad dobrą duszą, bo chce do kompa. Czy nie powinien spać o tej porze?! No, ja chyba też. 
N6
Autor: aviastra
Tagi: nokturn  
03 listopada 2007, 22:11
I coś Ty najlepszego narobił, dupku pieprzony? Jak mogłeś mi przysłać COŚ TAKIEGO?! Och, Wiktor...Fakt, nie podejrzewałam Cię, że słuchasz takiej muzyki. Ufnie, bez przygotowania nastawiłam na odtwarzanie. I stało się. To tak, kiedy człowiek traci czujność. Powinnam to zaraz wyłączyć, ale było piękne i...stało się.
 
Nagle zobaczyłam całe moje małżeństwo. 30 lat to kawałek czasu. Oddychanie gówno daje. Robi mi się gorąco, duszno. Te słone kapią na klawiaturę. Co myśmy najlepszego zrobili?!  Spieprzyliśmy życie sobie, chłopcom, naszym rodzicom. Bo się kochaliśmy. Gdyby nie to, tak bardzo by nie bolało. Bo, gdyby nie to, nie oddawalibyśmy sobie tak celnie. Znam Cię najlepiej z wszystkich ludzi na Świecie i Ty mnie znasz. Chyba. Nigdy nie przestanę Cię kochać. I nienawidzieć. Myślę, że tak samo jest z Tobą. Wstyd mi. Za Ciebie i za siebie. Pytają mnie: "czemu?" Czy Ciebie też? Nie wiem, co odpowiadasz. Ja wiem i Ty wiesz, że nie było tej trzeciej i tego trzeciego, czwartego, piątego...Oni byli tylko statystami.
 
Już dobrze. Wyklikałam się, bo jak zwykle nie ma nikogo, kto by mnie cierpliwie wysłuchał. Ty nigdy mnie nie słuchałeś. Należysz do tych ludzi, którzy z góry wiedzą, co chcę powiedzieć i przerywają w połowie, bo to, że mówię wolno, z rozmysłem, uznają za brak elokwencji albo chęć oszukania. A ja chcę tylko być uczciwa. Wiktor umie słuchać. Ale jest głupi. Gdyby miał trochę mózgu we łbie nie przysyłałby mi N6. Czy naprawdę tak trudno się domyślić, ile wysiłku kosztowało mnie, żeby się stać zimną suką?
Gigant
Autor: aviastra
Tagi: recydywa  
02 listopada 2007, 23:31
Już kiedys to zrobiłam. Uciekłam. Zwyczajnie. Wynajęłam mieszkanie. Dyskretnie spakowałam się. Zostawiłam list. Wtedy uciekałam przed mężem. A teraz przed czym chcę ucieć? Przed tym, że musiałabym albo grać idiotkę, która bezwiednie daje się wykorzystywać albo walnąć prawdą w ślepia staruszkom, którzy przez przypadek są moimi rodzicami, nad czym zresztą boleją nie mniej, niż ja. I znowu wiem, że to zrobię. Jak wtedy. Działałam jak automat. Spaliłam wszystkie mosty. Były jeszcze jakieś? Nie sądzę. Teraz też nie ma czego palić. Została tylko obłuda, od której robi mi się niedobrze. Młody mówi, żeby to wszystko im wygarnąć, że jestem za delikatna. Ale on jest młody. Jeszcze nie wie, że prawda to nie taka znowu prosta sprawa i że niektórzy bez zakłamania nie przetrwaliby dnia...
Jest kilka opcji. Plan A: wyjazd z Wiktorem. Jemu na mnie naprawdę zależy, choć broń Boże nie dlatego, że mnie kocha. Plan B: wyjazd z Janem. Nierealny. Odpuszczam go sobie już dziś. Strata czasu. Plan C: wyjazd samotny; do rozważenia; pod warunkiem, że Młody nie wróci na wigilię.
Wiem, jakie będą konsekwencje...W imię czego mam się pozbywać ostatniego oparcia? W imię prawa do bycia sobą. 
Długi
Autor: aviastra
Tagi: tytuł  
01 listopada 2007, 22:55
TALERZE, SOWA, DWA KRZESŁA I CZERWONE WINO
 
Moja matka jest z tych osób, które niczego nie wyrzucają, choć niewiele używają. Pamiętałam z dzieciństwa, że na dnie kredensu leży zestaw obiadowy, nigdy nie używany, zawsze zakurzony, za to kompletny. Kilka lat temu zapytałam, czy jest jej potrzebny, bo mój się przetrzebił i nawet na wigilię nie mam jednakowych talerzy. Ku mojemu zdumieniu uniosła się świętym oburzeniem, że ją o to proszę. Potem, gdy mój starszy syn się ożenił, u(nie)szczęśliwiła go nim. Ma złoty kancik :) i nie bardzo wiedzą z synową, co z nim począć.
Kiedy straciłam mieszkanie, które kochałam i nagle znalazłam się w nowym, bardzo chciałam, żeby było tu coś, co kocham. Na pocieszenie. Poprosiłam ojca o miedzianą sowę. Lubię ją, choć to nie żadne dzieło sztuki, bo wiąże się z zabawnym wydarzeniem z dzieciństwa. Nie dostałam.
Dziś zobaczyłam u rodziców dwa stare krzesła. Nigdy ich nie zauważałam, bo nikt na nich nie siadywał, a i teraz robią za miejsce, gdzie odkłada się różne rzeczy. Jako, że mam ogromne niedobory w umeblowaniu i kompletny brak kasy znowu poprosiłam. No i znowu usłyszałam "nie". Popatrzyłam na matkę. Jest taka stara i schorowana (czy ja też będę tak kiedyś wyglądać(?!), na stół, przy którym siedzieliśmy (to mój stół :) :() i nagle uświadomiłam sobie, że jest w niej jakaś dziwna niechęć do mnie. Miałam ochotę jej powiedzieć: Mamo, walę te stare graty, kupię sobie ładne, ale chciałam mieć coś Waszego...Nic nie powiedziałam. Tylko moje serce stało się jakby chłodniejsze.
Wieczorem przyszła do mego syna dziewczyna. Siedzą u siebie i...No, nie wiem co :) Wszedł do mnie i przyniósł mi lampkę czerwonego wina...
..........................................................................Kocham Cię Syn.