Tagi: przemijanie
05 lutego 2008, 21:17
Pisząc do Młodego o Wojtku (bo o wszystkim mu piszę) użyłam bezwiednie zwrotu "weekendowy gość". Jakże trafne są te nasze bezwiedne, nieprzemyślane określenia. Bo Wojtek jest tylko gościem w moim życiu. Mile widzianym, oczekiwanym, ale tylko gościem. Wysprzątałam dla niego chatę i życie. Ustawiam pod niego godziny swojej pracy, sen, nawet odpoczynek. Muszę jeszcze tylko dobrze przygotować się na jego bycie, żeby-gdy odejdzie-można było dalej żyć. Nic nie trwa wiecznie, a TO ma zazwyczaj krótki żywot. Ważne, żeby nie zostać z pustymi rękami, "bo gdy zostaje tylko fotografia, to to jest bardzo mało". Problem w tym, że to co ma najcenniejszego i właściwie jedynego, czego od niego chcę-to On sam. Mogłabym sie od niego wiele nauczyć, tylko po co? Co mi przyjdzie z tej mądrości?
A właściwie, czemu się nad tym głowię? To On ma powalające z nóg IQ. Niech mi to powie :)