Archiwum luty 2008, strona 1


Kosa i kamień
Autor: aviastra
Tagi: pierwsza krew  
20 lutego 2008, 22:48
Jak trudno przyznać, że się nie ma racji, że się zawiniło, że ktoś zwyczajnie jest lepszy. I to do tego facet :) No, święty nie jest, ale znacznie lepszy, niż ja.
Trzy piękno-trudne dni. Piękne, bo wszystko było prawdziwe, a trudne, bo prawda jakoś dziwnie była po jego stronie :) Wypunktowałam. Odparł atak. Jak? Nie zaprzeczył. Powiedział co i dlaczego czuje. Taktownie i łagodnie, ale nie skłamał. Chyba :) (paranojo milcz!)
Nie, nie kocham go. Moje uczucie jest spokojem, radością, bo niczego mi nie obiecano i wszystko dobrego, co się zdarzy będzie już tylko prezentem od losu. A jeśli się już nie zdarzy, to jednak było. Prawdziwe i dobre. I to po raz pierwszy nie z mojej "winy".
Powiedział mi wiele mądrych rzeczy, ale jedna utkwiła mi mocno w głowie. O tym, jak mu źle, gdy w gniewie wyrywam mu ręce, kiedy chce mnie dotknąć...A ja sądziłam, że wtedy tylko ja cierpię...Teraz wydaje mi się to takie niemądre, ale zanim się dowiedziałam było oczywistością.
Remanent
Autor: aviastra
Tagi: próba ognia  
18 lutego 2008, 09:06
Wracam za 3 dni.
Miejsce uczuć
Autor: aviastra
Tagi: ból  
16 lutego 2008, 22:13
Czasami coś dzieje się zupełnie nieprzewidywalnie, znienacka, bez intencji. Po prostu się dzieje. Tak było i wczoraj. Mój krótki mail przed snem. Jego długa nocna, riposta. Przeczytałam ją rano. Od tego czasu mam ból brzucha. Nijak nie umiem się go pozbyć. Musiałabym się chyba spić w trupa, a nie mogę. Jutro 80-ta rocznica urodzin mojej Matki. Nie chcę na niej być skacowana. Może nie jest idealną matką, ale nie zasłużyła na to, żeby przez jakiegoś bubka oglądała córkę z worami pod oczami.
Wiem, że pisząc tego maila był zmęczony, ale właśnie dlatego jest taki autentyczny. Zobaczyłam go ze strony, której wcześniej nie miałam przyjemności. Nagle radość serca zmieniła się w ból brzucha. Znam ten ból dobrze. Tak się czułam przez ostatnie dwa lata z ex. I nie chcę się już tak nigdy więcej czuć. Milczał cały dzień, nie licząc porannego SMS-a. Pewnie wie, że przegiął. Jutro w nocy ma przyjechać. Jak zwykle skonany. Wylizać rany, odpocząć. Nie odpocznie. Podzielę się z nim tym bólem brzucha. I nie zostanie trzech dni. Moje mieszkanie to kurwa nie sanatorium. Za chwilę wydrukuję sobie jego ostatni mail. Żeby mi nic nie umknęło. Żeby nie przeinaczył. Żebym siebie nie posądzała o schodzenie w katakumby. Wypunktuję go do końca. Bo wiem, że to będzie koniec. Będzie mi go brak, to też wiem, ale faceci przychodzą i odchodzą, a ja muszę z sobą zostać i muszę sobie umieć spojrzeć w oczy. Za ich przymykanie zapłaciłam kiedyś wysoką cenę. To rozstanie odbędzie się na moich, twardych warunkach. Jak z Wiktorem. Jego łzy na policzkach nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Jest mi teraz bardziej oddany, niż wtedy, gdy byliśmy razem. Jak z Jackiem. Znowu dzwoni, bo pani profesor okazała się "nie taka jak myślał". Zarzuciła mu "nudę intelektualną" (kocham tę kobietę za to określenie :))) ) Jak z..., a zresztą, komu potrzebna ta wyliczanka.
Nie jestem żadną babą jagą. Naprawdę nie wymagam wiele i dużo umiem dać. Chcę tylko, żeby mnie szanowano. To tak wiele?
 
Ta Mała
Autor: aviastra
15 lutego 2008, 23:48
Odwiedziła mnie dziś. Kim jest? Tak naprawdę nie wiem. Kiedyś była dziewczyną Młodego. Nigdy nie widziałam pary, która by tak się kochała. I tak pasowała do siebie. I, która byłaby tak beznadziejnie i bezsensownie rozdzielona przez życie.
Moja Mała Dziewczynka...Tak o niej mówił i ja tak o niej myślę. Co nas tak naprawdę łączy? Młody i miłość do niego. Albo tylko wspomnienie o niej. A może jeszcze coś? Tak bardzo się lubimy. Pamiętam, jak gadałyśmy o kosmetykach i ciuchach, a Młody stał z boku i uśmiechał się. Trochę poirytowany, że go nie dostrzegamy, trochę dumny z nas, a trochę rozbawiony tym pleceniem bab.
Mała Moja...Kocham Cię, jak córkę, której nie mam. Ale Ty masz matkę. Więc czemu? Czy to ważne? Obiecałaś znów przyjść. I to jest ważne. 
Proszę
Autor: aviastra
Tagi: brak  
15 lutego 2008, 00:03
opierdolcie mnie, zwymyślajcie, może być z epitetami.
Co ja wyprawiam?! Schodzę w jakieś psychiczne katakumby i w mrokach szukam odpowiedzi. Wszystko mi śmierdzi trupem, więc reaguję odpowiednio-torsjami. W ciągu dwóch dni zdążyłam odwołać spotkanie z Wojtkiem (przyjął tłumaczenie-głupawe zresztą- ze zrozumieniem, choć dużo go kosztowało, żeby być u mnie, zachodu, kasy), wysłać cynicznego maila (nie odpowiedział), a gdy się okazało, że sabatu nie będzie, bo baby sie pochorowały, namotać, że może jednak...Powinien mnie kopnąć w tyłek, a on, zakręcił to, co już odkręcił, pisze: "pozwól mi przyjechać" i przeprasza, jeśli mu się nie uda. On mnie chyba naprawdę kocha (nadal nie jestem pewna; czego mi trzeba?; próby ognia?). To taki człowiek, który w innych widzi tylko dobro. Znacie takich? Wkurzający, nie? Tak, wkurza mnie, bo burzy mój obraz mężczyzn. Daje nadzieję.
Gdy pierwszy raz spotkałam go, uratował mi życie :) Naprawdę:))) Z przejęcia nie zauważyłam czerwonego światła. Właziłam właśnie pod autobus, gdy mnie przytrzymał. Powiedziałam mu wtedy:"jak się komuś ratuje życie, to się potem za niego odpowiada". Głupio, ale tylko to mi przyszło do głowy zamiast: "dziękuję".
Tak bardzo chciałabym choć jemu nie zrobić żadnego świństwa :(