Tagi: cios
19 marca 2008, 23:41
Wyciągam tę drzazgę powoli z serca. Bardzo powoli. Działa jak opatrunek. Gdyby ją nagle wyrwać-wykrwawię się. Jeszcze rozmawiamy, żartujemy...Jeszcze nie wie, że usuwam go z serca wolno, ale codziennie po trochu.
Jeśli ktoś chce, może mnie nazwać nawiedzoną idiotką. Sama bym tak pewnie pomyślała. Ja się naprawdę rozchorowałam z miłości. Tylko jak to powiedzieć lekarzowi? :)) :(( Nic mi nie jest poza tym, że mam potworne zawroty głowy i tak mi słabo, że przytrzymuję się ścian. Czuję się tak, jakby uciekła mi z serca cała krew, jakby nie chciało bić. Masakra. Temperatura spadła mi dużo poniżej normy. Zimny trup :)
Tak, to ja sprowokowałam tę sytuację. Nieopacznie. Nie wiedziałam, że tak się potoczy. Czemu ja zawsze muszę drążyć, wiercić, wiedzieć? Chciałam to się dowiedziałam. Słowo pisane jest dużo bardziej szczere od mówionego. Bez ciepłego, łagodzącego tonu, uśmiechu, możliwości manewrowania. Tylko same słowa. Gdy mam ochotę się jeszcze łudzić wracam do tego maila. Może źle przeczytałam? zrozumiałam? A one tam są i nie chcą zniknąć.
Dziś wiem już jedno. Należy się wystrzegać wszystkich Świętych i Błogosławionych. Kto kocha wszystkich, tak naprawdę nie kocha nikogo.