Tęsknota
23 sierpnia 2007, 23:38
Wyjątkowo mam dużo wolnego czasu. Także w ciągu dnia.Uciekłam sobie od ludzi, zdarzeń, kłopotów. Kiedyś mnie dopadną, ale jeszcze nie teraz. Mam czas na czytanie. I na myślenie.Nie mylić z kombinowaniem, jak by zrobić, żeby zrobić. I gdy tak sobie już pozwoliłam nie kombinować tylko mysleć, uświadomiłam sobie, że przez całe życie jest we mnie jakaś taka tęsknota-nieukojona, nieuzasadniona, niepotrzebna, niemądra. Robię 1000 rzeczy naraz, mam ciągle lodówkę upstrzoną karteczkami "dla pamięci", pełny organizer, ledwo zapamiętuję imiona facetów, z którymi mam się spotkać...I wszystko jakoś udaje mi się opanować, tylko nie tę durną tęsknotę. Zazwyczaj siedzi sobie przyczajona jak komar, ale gdy tylko zgasną światła rampy i zostaję sama na scenie, zaczyna bzyczeć. Kiedyś w końcu dopadnie mnie na dobre. No, ale będzie bąbel...:(
(już wiem, po co te wszystkie utrudnienia; żeby nie zmieniać linii i oszczędzać miejsce i nie nadużywać emotek; ja już nie będę; mam dość ciągłego ustawiania czcionki).Może powinnam zacząć od tego, czemu ja tu piszę. Mam już jeden dość "wzięty"blog w innym miejscu. Tylko, że czyta go także ktoś, dla kogo nie jest przeznaczony, kto wkradł się tam jak złodziej, szpicel i zabrał mi ostatni przyczółek niezależności.Wolę być w sieci, niż z nim.To straszne.Przerażające.Odeszli wszyscy ci, dla których zaryzykowałabym tę niezależność. Niewielu ich było. Sztuk 2. Choć "kocham" słyszałam wiele razy. To nie znaczy już NIC. Dewaluacja słów, uczuć, człowieczeństwa.
