Archiwum październik 2007, strona 3


Finito
Autor: aviastra
Tagi: the end  
12 października 2007, 22:47
No i znowu to zrobiłam. Nie wytrzymałam napięcia czekania. Nie odpuściłam sobie wymagań. Nie wybaczyłam. Nie wysłuchałam. Skończyłam, żeby już nie czekać, nie oczekiwać niczego i kurwa wiecznie nie wybaczać.
Czy jest mi lżej? Ani trochę. Nie spotkam już kogos takiego jak Andrzej. No i dobrze.....mu w oko. Ja naprawdę nie wymagam wiele. Tylko tego, żeby szanowano mój czas i mnie. Żeby życie z bliskim człowiekiem było przewidywalne. I rozumiem, że nie zawsze udaje się dotrzymywać słowa, bo okoliczności zewnętrzne itd., ale nie rozumiem, że w dobie internetu, telefoni komórkowej nie można dać znać, zostawić wiadomości. I nie rozumiem, dlaczego to ja zawsze mam BYĆ. Mnie też może być coś nie na rękę, nie w tym czasie. Więcej-może mnie nie być wcale.
I co z tym zrobisz, Andrzejku? Wiem, co zrobisz. Poczujesz się zraniony, skrzywdzony i kurewsko niewinny. I nie odezwiesz się już, bo przecież jesteś taki kurwa delikatny, jakbyś miał wyłączność na uczucia. Niech Cie szlag trafi! Zepsułeś mi kolejny wieczór. Ostatni. Już nie czekam na nic.
I na nikogo....
Zielony kot
Autor: aviastra
Tagi: wytrych  
11 października 2007, 22:13

Wypatrzyłam w Świecie Odzieży Używanej :) super sukienkę. No, to nie była sama sukienka. Do tego w komplecie były ogromne szarawary i ogromna chusta? szal? diabeł wie, w każdym razie wszystko w pięknym kolorze różnych odcieni zieleni, co wystarczyło, żebym się w "tym" zakochała, bo kocham wszystko, co zielone. Szarawary bardzo spodobały się Andrzejowi, bo mieścimy sie w nich oboje, szal może się przydać na ...coś tam, bo, jak reszta jest z pięknego, cienkiego tiulu. I jeszcze frędzelki ma :) Za to sukienka...boska. Gorsecik z czegoś sztywnego i zdobionego delikatnie maleńkimi jak ziarnka piasku, kolorowymi koralikami. Od gorsetu w dół w kształcie trapezu kilka warstw tiulu. Sięga przed kolana. No, tak to strój (oryginalny) Turczynki, ale kto to pozna po samej sukience?

Zaraz po powrocie do domu zaczęłam przymierzanie. Turban sobie odpuściłam. Szarawary też :) Sukienkę, żeby można ją było nosić, trzeba było zapiąć. Ma zamek z tyłu. Pełna optymizmu posuwam do od tyłu. Utknęłam w połowie, gdzieś na wysokości 5-tego żebra. Nic to. Te falujące tiule...Myślę, pociągne go od strony głowy. Nachyliłam się. I nic. Znaczy zamek dgnął tylko trochę, za to wciągnął mi włosy. Do tego te wszystkie cholerne tiule oplotły mi te durną, próżną głowę tak, że sama nie wiem, jak się uwolniłam z tej matni :-/  A zamka dalej nie zasunęłam i nie wiem, czy kiecka będzie pasować. Czy te Turczynki nie mają biustu?! Pozostał plan B. Syn znaczy. Poprosiłam ładnie, żeby mi pomógł zasunąć zamek. Popatrzył na mnie jak na zielonego kota i pyta: "mami, a gdzie Ty w tym będziesz chodzić?" Za takie pytanie  z miejsca powinien dostać w dziób, ale potrzebowałam Młodego, to mu sie upiekło. I to był błąd. Jak spojrzał na rozstaw części do zamknięcia orzekł z pełnym przekonaniem: "nie zmieścisz się w to". Dyskretnie wytarłam pianę z ust (nadal go potrzebowałam) i mówię : " to jest ładna sukienka". Idiotyczne, ale poskutkowało. Przyłożył się. Pasuje :)))) Jest cudna!!! Tylko, kto mnie będzie zapinał przed każdym wyjściem? 

 

Taniec na linie
Autor: aviastra
Tagi: strach  
10 października 2007, 21:10
Boję się. Od kiedy pamiętam zawsze się czegoś bałam.Ten lęk mnie napędza. Dopóki coś robię, jest w miarę O.K. Najgorsze jest, kiedy jestem już zbyt zmęczona, żeby coś robić. Tak, jak teraz. Czuję się jakbym stąpała po cienkiej linie, a byle podmuch zdarzeń sprawi, że polecę głową w dół. Czuję się taka bezbronna i samotna na tym sznurze. Z całych sił staram się złapać równowagę. Chcę się przytrzymać czyjejś ręki, żeby odpocząć choć na chwilę, ale dłonie się odsuwają. Mam płacz na końcu nosa, a to nic dobrego. Znam ten stan. To takie zachwianie przed upadkiem. Już nie raz spadałam z tej liny. Jeśli nie mogę znaleźć ręki szukam choć myśli serdecznej o kimś, ale i tej nie znajduję. Tak łatwo mnie zranić. Wszystkim to się udaje.
Czemu przyszło mi być linoskoczkiem? Nie wiem. Taka uroda. Raczej-brzydota.
Jutro odpocznę i przejdzie mi, bo będę mogła znowu wirować i zapomnieć. Do następnego razu.
Wrrrrrr
Autor: aviastra
Tagi: dupadupadupa  
08 października 2007, 22:09
Ale ze mnie kretynka. Źle mi było samej? No, może deczko, ale nie aż tak! Siedzę teraz jak jakaś durna Bridżit Dżons i czekam na telefon. A poszedł się gonić z sukami terierkami. Drugi wieczór mi psuje. A co gorsza nie mam pewności, czy ostatni. Zależy mi na nim i najchętniej kopnęłabym sobie w tyłek wielokrotnie, ale nie umiem. A i pomocy z nikąd :) I to wcale nie jest śmieszne :-/ To się robi bardzo nieśmieszne :( Jeszcze trochę to tą swoją niecierpliwością zupełnie zabiję każde sympatyczne uczucie, jakie do mnie ma. Jak wczoraj. Fakt, spóźnił się 40 minut z telefonem, ale po co wtykać mu tyle szpil? Wystarczyłyby dwie, no trzy...Zaczytało się biedactwo w literaturze fachowej i stracił poczucie czasu. Nie, jednak 4 szpile były O.K. Za resztę sorki bardzo. Piąta też niech będzie, bo była niezła :) Niewinnie zaczęłam mu opowiadać, że właśnie oglądałam film o ludziach z alzheimerem i jaka to straszna choroba tak wszystko zapominać :)))) Dobrze już. On przeprosił, ja przegięłam. A dziś? Jutro? Pewnie się już nie odezwie. Kto by chciał taką jędzę? I ja się nie odezwę. Kto by chciał takiego natręta? Mam nadzieję, że mam gdzieś jeszcze resztkę ginu...
Zawrót głowy
Autor: aviastra
Tagi: to chyba ten  
07 października 2007, 01:12
Już wiem, kim jesteś. Rozstałam się z Tobą przed chwilą, a w głowie karuzela. Byłeś tak niewiarygodny, bo...wcale nie kłamałeś. Tej opcji nie wzięłam pod uwagę. Z drugiej strony...A, kurwa, pierdolę dziś drugą stronę!!!! Dziś Ci zwyczajnie wierzę, Andrzej. A co będzie potem? Będzie dobrze. Będziemy żyli długo i szczęśliwie. Amen.