Najnowsze wpisy, strona 3


Decyzje
Autor: aviastra
Tagi: wybory  
05 sierpnia 2008, 20:51

Fatalny dzień. Antybiotyk mnie rozkłada. Im jestem słabsza, tym mam podlejszy nastrój. Do tego znowu bank podwyższył mi wysokość raty kredytu hipotecznego. Żeby sobie dołożyć zadzwoniłam, żeby się dowiedzieć o wyniki badania cytologicznego. Dobre nie są. Ale może się polepszą, jak wezmę hormony. A może nie. Na pewno znowu będę się źle czuć, utyję. Co mi da to całe badanie się? Tyle, co do tej pory. Kupę nerwów i skutków ubocznych. Każdy mój kontakt ze służbą zdrowia skutkuje gorszym samopoczuciem. Bez sensu.

Do tego ginekologa poszłam, bo Młody nalegał. Żeby go uspokoić. Ale go nie uspokoję. Ani nie zmartwię. Zwyczajnie skłamię. Równie dobrze mogłam od razu skłamać i mieć dziś spokojne nerwy. Ludzie chodzą do lekarzy, żeby się ewentualnie leczyć. Ja sobie na to nie mogę pozwolić. Żadne chorowanie, żadne L4. Nie pracuję==>tracę pracę==>nie płacę hipoteki==>tracimy z Młodym dach nad głową. Kaplica.

Moja matka nie miała przyjemności z ginekologiem przez całe  życie. Swoje 82 lata przeżyła w zdrowej nieświadomości co do swojej cytologii. Śmiem twierdzić, że dożyła tego wieku, bo jak ognia unikała łapiduchów. Zamierzam kontynuować rodzinną tradycję, ale nie tak długo, bez przesady.

Żeby nie zostawić ewentualnie Młodego z długami jutro znajdę sobie jakąś dodatkową polisę na życie. Póki jeszcze nie stwierdzono u mnie żadnej choroby, żebym nie musiała kłamać. Składka wyniesie pewnie i tak mniej, niż ewentualne leczenie. Jakby co, mieszkanie będzie jego. Może je sprzedać, zostać w nim, będzie miał wybór.

Bolą mnie wszystkie stawy. Najbardziej palców. Chyba jednak miałam pecha, co akurat mnie nie dziwi, i trafiłam na jakiegoś kleszcza, który nie przechodził badań okresowych.

Weekend
Autor: aviastra
Tagi: nie wiem  
03 sierpnia 2008, 22:26

Tak, jak sobie obiecałam: żadnych facetów.

W sobotę przedpołudniem czytałam Dominikę Stec i rechotałam. Popołudniu przyszła Basia. Piwo, wino i długie Polek rozmowy. Burza, świece, byle jaki makijaż i wdzianko. Jednym słowem pełny luzik. Do czasu. W pewnym momencie wspomniała, że Wojtek emabluje Olgę. Zwisło mi to centralnie. Wino było z...jakiegoś dziwnego kraju, nie pamiętam skąd, ale działało jak tabletka obojętności. Co mnie to obchodzi z kim jest? Wiedziałam, że z kimś musi. Basia wyszła grubo po północy. A i to z rozsądku, bo dziś miała jakieś tam ważne sprawy. Super wieczór!

Ranek już nie był taki miły. Nie, nie miałam kaca. Ten niewiemjakikraj produkuje naprawdę dobre wina. Na nieszczęście obudziłam się trzeźwa i pierwsza myśl, jaka mnie dopadła to Olga i Wojtek. Wiem o Oldze, że życie porządnie ją poharatało i, że jest bardzo do mnie podobna. Nie jest moja przyjaciółką, ale bardzo ją szanuję. Burza mózgu. Olać i mieć spokój, czy działać i narazić się na kontakt z Wojtkiem i dołek? Wiem, jak działa Wojtek...I wiem, jak zareaguje Olga...I wiem, jak to się skończy...Niestety, WIEM. Zadzwoniłam do niego. Zaproponowałam mu agencję towarzyską zamiast Olgi i była to propozycja nie do odrzucenia. Obiecał (o dziwo!), że da jej spokój, "jeśli to mnie tak bardzo boli, bo nadal moje uczucia są dla niego ważne". Blebleble...Zwyczajnie się wystraszył. Nie sądziłam, że pójdzie tak łatwo. Widocznie umiem naprawdę wystraszyć facetów. Nie jestem z tego dumna, ani szczęśliwa.

Ale kosztowała mnie ta akcja resztki zapasu ginu, żeby wypełnić dół. Znowu moje myśli stoczyły prawdziwą walkę bokserską, a żadna z nich nie chciała być Gołotą, od czego wibruję, jak kamerton, który nie wie, czy ma się dostroić do moich, czy do jego sądów. Zdecydowanie nadajemy na innych częstotliwościach.

Niech on przestanie istnieć. Niech mnie dopadnie skleroza (wybiórcza). To chyba jest to sławetne "fatalne zauroczenie". Niech mi ktoś, do diabła, pomoże!

Busia
Autor: aviastra
Tagi: zagadka  
01 sierpnia 2008, 20:51

Pisałam o niej niedawno...

Nasza znajomość jest tak długa, jak kręta. Był czas, kiedy z jej powodu rozpłakałam się w sklepie, przy ludziach. Potem był okres separacji, aż do dnia, kiedy los sprawił, że musiałyśmy bliżej współpracować. Na jakiejś naradzie dostałam przesłaną pod stołem karteczkę o treści: "Bóg mi Ciebie postawił na swojej drodze". Myślałam, że spadnę z krzesła, bo akurat na posłańca bożego to jakby nie bardzo się nadaję, ale, myślę, ma dziewczyna gorszy dzień. Potem, znowu za sprawą losu, nasze bliskie kontakty zawodowe musiały się skończyć. Busia płakała. Gdy pakowałam swoje rzeczy wyszła, żeby nie patrzeć. Jest to dla mnie do dziś zupełnie niezrozumiałe, bo to ja brałam od niej znacznie więcej pomocy, wsparcia. Potem zostałam jej przełożoną. Do momentu, kiedy nie zorientowałam się, że to nie zła wola...No, dałam jej trochę popalić, bo nieraz wychodziłam z nerw. Sądziłam, że mnie lekceważy. Dzięki Bogu nigdy nie poszłam tak daleko, jak mogłabym, biorąc pod uwagę jej wpadki. "Jak nie wiesz, jak się zachować, zachowuj się przyzwoicie".Słonimski miał rację. To się opłaca.

Dziś Busia nasłała na mnie lekarza. Prawdziwy spisek! W gardle mi zabulgotało, bo leczyć się nie lubię, a jeszcze bardziej chorować. Zrobiła rozsądnie. W/g lekarza. Podziękowałam jej, ale czuję, że to za mało. Nie wiem, jak spłacę ten dług, ale wiem, że go mam.

Przechodząc obok pokoju Młodego coraz częściej czuję tęsknotę. Walczę z tym, jak umiem. Tylko nie to! On już nie jest i NIE BĘDZIE mój. Musi żyć swoim życiem. Tylko, że ja go...kocham :( Na swoje usprawiedliwienie mam to, że i tak długo wytrzymałam bez mazania się, prawie rok, i, że on się nigdy o tym nie dowie.

 

Marzenie
Autor: aviastra
Tagi: mrzonka  
31 lipca 2008, 22:18

Mam takie marzenie, żeby kiedyś być sobą. Właściwie, to nigdy nie jestem. Chyba już nawet nie wiem, jaka jestem. I czy kiedyś byłam?

W dzieciństwie nauczyłam się odczytywać bez słów oczekiwania innych. Robię więc to, czego inni ode mnie oczekują, bo wiem, czego chcą. odruchowo. Na początku jest świetnie. Naginam się, gimnastykuję, wysilam, aż przychodzi moment, że muszę się wyprostować. W końcu nie jestem kobieta-guma. I wtedy następuje wielkie bum!

Ludzie czują się oszukani. Nie kogoś takiego chcieli mieć przy sobie! I mają powody tak się czuć. Bo oszukuję. Nie jestem szulerem z wyboru-nic nie wygrywam. No, może trochę na początku...Ale przecież wiem, jak to się skończy, więc po co to robię? Bo naiwnie wierzę, że ktoś zrozumie mnie, tak jak ja jego, bez słów. NAIWNIE. To już też wiem. Więc raz jeden byłam sobą. Wyrzuciłam z siebie wszystko, co mnie boli. Zaufałam. Wojtkowi Zbawicielowi tego pieprzonego świata. Usłyszałam: "jesteś pijana". I wtedy serce mi pękło. Na dwie stalowe podkowy. Zachowałam się okropnie, ale-za to daję głowę-że nie zabolało go to nawet w połowie, tak jak mnie.

Sto ról, sto twarzy. Nie wiem, która moja. Tylko jednego jestem pewna. Matką jestem prawdziwą.

Spotkania
Autor: aviastra
Tagi: kobiety  
30 lipca 2008, 23:01

I znowu się spotykam. Tym razem z kobietami. Dużo im zawdzięczam. Nieraz bardzo mi pomogły, a ja nigdy nie miałam dla nich czasu. Nic im nie mogę dać, a mimo to darzą mnie jakąś niezrozumiałą dla mnie sympatią. Nijak nie umiem im się zrewanżować. Mają rodziny, są zamożne. Przynajmniej w porównaniu ze mną :)

No i zastanawiam się jak to jest? Jestem tą samą osobą. Kobiety mnie kochają, a mężczyźni, no...jest, jak jest :-/, choć to dla tych drugich miałam znacznie więcej czasu, a dla niektórych i serca.

I chyba w końcu dokopałam się tego pogrzebanego psa. Różnica polega na tym, że kobiety akceptuję. Z wszystkimi wadami. Też je mam. Mężczyzn oceniam, nie ufam im, rozliczam, wyrównuję "rachunki". Przeczytałam na spokojnie moje maile do Wojtka. Boże!!! Przecież nie musi tak być, jak zakładam, a jeśli nie jest...:(...Ale pewnie jest :) Mam kolegów. Takich z dzieciństwa. Rozmawiają ze mną jak z kumplem. Kobiety są dla nich naczyniem na spermę i instrumentem do rozładowania napięcia. Moje własne doświadczenia to potwierdzają. I ok. Niech i tak będzie. Lubię seks. Nie wadzi mi to aż tak, choć nie to jest mi najbardziej potrzebne. Ale nie na miłego Boga, nie za odkurzasz, czy łaskawą obecność, kiedy im pasuje! Jeśli ja staram się zrozumieć ich potrzeby, niech do diabła rogatego postarają się zrozumieć i moje. W końcu nie chcę tak wiele. Zwyczajnego, ludzkiego ciepła, troski i bliskości. Kobiety to dają mi za darmo. Z odruchu serca.

Nigdy żadnego mężczyzny nie zlekceważyłam. Choć nie raz zraniłam. Gdy cierpiałam. Tak już mam. Usprawiedliwiam się tym, że to i tak lepsze od obelżywego milczenia. Przynajmniej mają szansę się bronić.

Z matką kiepsko. Chyba już nic nie uchroni jej przed ślepotą. Nie chcą ryzykować inwazyjnego leczenia. Ma 82 lata. Co czuję? Nie chcę nic czuć :( Robię wszystko, żeby nie żyć tak długo. Starość jest okropna :(