Archiwum lipiec 2008


Marzenie
Autor: aviastra
Tagi: mrzonka  
31 lipca 2008, 22:18

Mam takie marzenie, żeby kiedyś być sobą. Właściwie, to nigdy nie jestem. Chyba już nawet nie wiem, jaka jestem. I czy kiedyś byłam?

W dzieciństwie nauczyłam się odczytywać bez słów oczekiwania innych. Robię więc to, czego inni ode mnie oczekują, bo wiem, czego chcą. odruchowo. Na początku jest świetnie. Naginam się, gimnastykuję, wysilam, aż przychodzi moment, że muszę się wyprostować. W końcu nie jestem kobieta-guma. I wtedy następuje wielkie bum!

Ludzie czują się oszukani. Nie kogoś takiego chcieli mieć przy sobie! I mają powody tak się czuć. Bo oszukuję. Nie jestem szulerem z wyboru-nic nie wygrywam. No, może trochę na początku...Ale przecież wiem, jak to się skończy, więc po co to robię? Bo naiwnie wierzę, że ktoś zrozumie mnie, tak jak ja jego, bez słów. NAIWNIE. To już też wiem. Więc raz jeden byłam sobą. Wyrzuciłam z siebie wszystko, co mnie boli. Zaufałam. Wojtkowi Zbawicielowi tego pieprzonego świata. Usłyszałam: "jesteś pijana". I wtedy serce mi pękło. Na dwie stalowe podkowy. Zachowałam się okropnie, ale-za to daję głowę-że nie zabolało go to nawet w połowie, tak jak mnie.

Sto ról, sto twarzy. Nie wiem, która moja. Tylko jednego jestem pewna. Matką jestem prawdziwą.

Spotkania
Autor: aviastra
Tagi: kobiety  
30 lipca 2008, 23:01

I znowu się spotykam. Tym razem z kobietami. Dużo im zawdzięczam. Nieraz bardzo mi pomogły, a ja nigdy nie miałam dla nich czasu. Nic im nie mogę dać, a mimo to darzą mnie jakąś niezrozumiałą dla mnie sympatią. Nijak nie umiem im się zrewanżować. Mają rodziny, są zamożne. Przynajmniej w porównaniu ze mną :)

No i zastanawiam się jak to jest? Jestem tą samą osobą. Kobiety mnie kochają, a mężczyźni, no...jest, jak jest :-/, choć to dla tych drugich miałam znacznie więcej czasu, a dla niektórych i serca.

I chyba w końcu dokopałam się tego pogrzebanego psa. Różnica polega na tym, że kobiety akceptuję. Z wszystkimi wadami. Też je mam. Mężczyzn oceniam, nie ufam im, rozliczam, wyrównuję "rachunki". Przeczytałam na spokojnie moje maile do Wojtka. Boże!!! Przecież nie musi tak być, jak zakładam, a jeśli nie jest...:(...Ale pewnie jest :) Mam kolegów. Takich z dzieciństwa. Rozmawiają ze mną jak z kumplem. Kobiety są dla nich naczyniem na spermę i instrumentem do rozładowania napięcia. Moje własne doświadczenia to potwierdzają. I ok. Niech i tak będzie. Lubię seks. Nie wadzi mi to aż tak, choć nie to jest mi najbardziej potrzebne. Ale nie na miłego Boga, nie za odkurzasz, czy łaskawą obecność, kiedy im pasuje! Jeśli ja staram się zrozumieć ich potrzeby, niech do diabła rogatego postarają się zrozumieć i moje. W końcu nie chcę tak wiele. Zwyczajnego, ludzkiego ciepła, troski i bliskości. Kobiety to dają mi za darmo. Z odruchu serca.

Nigdy żadnego mężczyzny nie zlekceważyłam. Choć nie raz zraniłam. Gdy cierpiałam. Tak już mam. Usprawiedliwiam się tym, że to i tak lepsze od obelżywego milczenia. Przynajmniej mają szansę się bronić.

Z matką kiepsko. Chyba już nic nie uchroni jej przed ślepotą. Nie chcą ryzykować inwazyjnego leczenia. Ma 82 lata. Co czuję? Nie chcę nic czuć :( Robię wszystko, żeby nie żyć tak długo. Starość jest okropna :(

Spacer
Autor: aviastra
Tagi: starość  
29 lipca 2008, 22:53

Byłam dziś na pięknym spacerze z moją koleżanką. Gdy zostałam jej przełożoną oddaliłyśmy się od siebie. Nie, nie ze względu na zależności służbowe, tylko zwyczajny brak czasu. Nagle odkryłam coś przerażającego. Starość i wszystko, co może się z nią wiązać :(

Moja Busia ma jakieś przewężenie tętnic i niedotlenienie mózgu. Zawsze sądziłam, że zwyczajnie jest roztrzepana. Teraz wiem, że wymagania związane z pracą ją przerastają. Naprawdę się stara. Nigdy już nie będę jej oddawać materiałów do poprawy. Zrobię to za nią. Wiem, że musi pracować.

Patrzę z przerażeniem na moje równolatki. Jak chorują, jak się zmieniają. Pamiętam je ciągle, jako młode dziewczyny...A ja żyję najmniej higienicznie z nich :( Kiedyś i ja...Niech to szlag :( Muszę dopisać do testamentu lub umówić się z chłopcami, żeby mi wtedy pomogli szybko odejść. Nie chcę być przedmiotem litości.

Koniec wakacji
Autor: aviastra
Tagi: pustka  
27 lipca 2008, 20:32

Nie pamiętam już, kiedy miałam taki dzień. Nie wydarzyło się nic, nie robiłam nic, nie chciało mi się nic, nie czułam nic. Jest mi dokładnie wszystko jedno i boję się, że tak mi już zostanie. Trochę czytałam (jakiś chłam), dużo bezmyślnie leżałam (nie mogłam zasnąć), otwierałam i zamykałam okno i patrzyłam na ludzi za nim. Jutro mam iść do pracy, a już dziś na samą myśl, czuję niewypowiedziane zmęczenie. Po miesięcznym nicnierobieniu.

 Tak się podobno zaczyna depresja. Albo objawia. Nie wiem. Podobno to się daje leczyć, choć nie bardzo wierzę. I prawdę mówiąc nie widzę sensu. Zawsze miałam ogromny apetyt na życie, kochałam je, a ono mnie zawiodło. Może powinnam na więcej się godzić. Kompromisy i te sprawy, ale ja nie umiem.

Przez cały dzień nikt nie zadzwonił, nie napisał, nie zainteresował się, czy w ogóle żyję. No, poza Grażynką, ale ona jest na antypodach :( Pewnie w dużej mierze się do tego sama przyczyniłam. A może nie? A w końcu co to ma za znaczenie. Tylko jakiś młody koleś poznany przypadkiem na GG śle mi SMS-y. Ma 33 lata, żonę i małe dzieci. I koniecznie chce się umówić. Jasne. Na pewno z fascynacji moją elokwencją i dowcipem :-/  Zupełnie nie kuma, czemu się nie godzę, a wygląda na inteligentnego. No, nie robi błędów ortograficznych, a jego zdania mają podmiot i orzeczenie. Przecież może być synem jakieś mojej koleżanki! "Co robisz?". "Czytam, a Ty?"."Jestem na spacerze z rodziną". Czy na tym świecie jest jeszcze ktoś normalny?! A może to ja zwariowałam? :(

O tym, co ważne
Autor: aviastra
Tagi: rodzina  
25 lipca 2008, 20:41

Byłam dziś z matką u lekarza. Może odzyskać wzrok, ale musiałaby się położyć w szpitalu. Na dwa tygodnie. Proste? Nie. Moja matka, skądinąd  rozumna i światła kobieta, ma  jakąś urojoną fobię szpitalną. Boi się iniekcji. Nie, nie bólu. Jest twarda jak skała. Gdy złamała rękę w nadgarstku tak jej spuchły palce, że nie można było zdjąć obrączki. Pielęgniarka ściągała ją  na siłę, co musiało boleć jak jasny...syn. Nawet się nie skrzywiła. Za to szpital...No, tu się zaczyna prawdziwa, czarna rozpacz. Szczególnie dla rodziny. Poza mną. Olewam. Jej wybór. Nadenerwowałam się przez nią całe życie i starczy. Basta. Nawet jeśli jest moją matką nie uchroni jej to przed wypiciem nawarzonego sobie piwa. Nie jestem nieczuła. Jestem bezsilna.

 

Młody ma się dobrze. Nie pisze, bo ma obowiązki towarzyskie. Kobieta :))) Ma na imię, jak moja ukochana babcia-Emilka. Jak pięknie byłoby, gdyby w naszej rodzinie znowu była jakaś Emilka.

 

Wiem, że Młody byłby zupełnie spokojny i szczęśliwy, gdybym kogoś miała. Czasem się nawet zastanawiam-POWAŻNIE-czy umawiam się z tymi pawianami dla siebie, czy dla niego. Zawsze byłam przede wszystkim matką. Może dlatego, że moja matka...ehh...Za to miałam cudowną babcię . Tylko tak sobie myślę, Syn, czy Ty sobie zdajesz sprawę, że ten KTOŚ musiałby u nas zamieszkać? Chyba nie...

 

Wojtek nadal tkwi we mnie jak kolec. Tu nie będę udawać. Gdzieś muszę być sobą. W porównaniu z nim nigdy nikt nie będzie wystarczająco dobry, mądry, seksowny. O ironio, on nawet nie jest przystojny! Niski, z krótkimi nogami, nie używa dezodorantu :))) Ma mnóstwo "dziwactw". Np., jak on to mówi:" je łapkami" :)))  , podczas, gdy ja używam noża i widelca tak, żeby mi się szminka "nie zjadła" :))) Ja w szpileczkach, on w "bojówkach". No, super komiczna z nas para była...Widziałam to w oczach moich sekretarek. Ale gdzieś tam, poza zwyczajowymi gadżetami, gdy już gasły światła...Jak mówiłeś? "Kosmiczny seks". No, tak. Ale to za mało. Za mało :( Ciągle widzę Twoją opuszczoną głowę, gdy Cię wywalam z mego mieszkania, z mego życia. Wiem, że jesteś sam. Więc, czemu?  Debet. Nie umiałeś zrównoważyć budżetu. Jestem córką księgowej. Szkoda, że moja matka nie była poetką...