Najnowsze wpisy, strona 39


Tchórz
Autor: aviastra
Tagi: odwaga  
18 września 2007, 23:54
Mam nadzieję, że tak to się pisze, bo dziś już niczego i nikogo nie jestem pewna. W każdym razie chodzi mi o takie stwory, które w konfrontacji, z nieraz przez siebie stworzoną rzeczywistością, biorą nogi za pas i pokazują tyły. Jestem tylko kobietą. Słabszą płcią. Podobno. I, również, podobno, "drobną, filigranową". Nie wiem, jak to możliwe, bo mam 170cm, więc nie jestem taka mała, ale takie określenia zawsze słyszę. Mniejsza. I mimo to umiem przyjąć wyzwanie. Nigdy nie daję ciała (chyba, że chcę :) ). I z kim mam do czynienia? Z macho z wielkimi autami, którzy na kilka słów prawdy, znaczy zwyczajnego stwierdzenia obiektywnego, zaistniałego faktu, niewygodnego dla ich wizerunku, znikają jak ufo, chowają się w krzakach, jak zające. A przecież to o ich zachowaniu mówiłam! Jak się tak tego, kurna wstydzisz, tak Ci się to nie podoba, to czemu to robisz?!
 
Miałam, chciałam ze wszystkich sił być Julią. Nie wyszło. Nie umiałam milczeć. Nie żałuję. Po co mi Romeo-dupek? Dupków wokół mam całe mnóstwo. Uciekają przed trudnościami życia wskakując kobietom na plecy. Wiecie co, kochani panowie, rzygać mi się chce, jak patrzę na wasze kunktatortstwo,  merkantylizm, interesowność, a przede wszystkim tchórzostwo. Może i będę sama, ale z wysoko podniesionym czołem, nie kołnierzem. Ogólnodostępna. Bez recepty.
Dla Naszej (złotej) Rybki
Autor: aviastra
Tagi: cmoook  
17 września 2007, 22:15
Są ludzie, którzy dają radość i miłość innym i tacy, którzy ją biorą. Są i tacy, wyjątkowi, którzy robią pracowicie jedno i drugie :) Ty, Rybeńko, do tej pory, jak sądzę głównie dajesz, więc pora, zebyś też zaczęła brać.
Ode mnie masz moją ulubioną szczcionkę w kolorze nadziei, dużo prawdziwej sympatii za serdeczność, poczucie humoru, nucenie przy pisaniu (mówił Ci już ktoś, że fałszujeszPerskie oko). I jeszcze dorzucam (klnąc jak szewc, bo ciągle muszę na nowo ustawiać czcionkę, ale czego się nie robi dla Rybci)PocałunekPocałunekPocałunek , a także piosenkę...Jak to leciało?A....
"Gdzie tata mój, mama, ja nie wiem już sama; dziewczyna nie dama; wiem od Was mniej; lecz żal mój jest krótki; dwaj chłopcy trzy wódki; i pójdą precz smutki, przy pieśni tej" :):):)
 
I jak Ty to teraz wszystko udźwigniesz, gramoląc się z doła?śmiech
Zmartwychwstanie Julii
Autor: aviastra
16 września 2007, 22:25
Umarła dawno temu w Veronie. Z miłości. Więc niech teraz z miłości zmartwychwstanie. Myślisz, że to niemożliwe? Bo nie ma już Romea? A kto powiedział, że nie ma? Jest. W każdym mężczyźnie, tylko trzeba go zobaczyć. Oczami Julii. Że nie ma "oczu jak burza pod koniec lata"? Ma inne, fakt, ale piękniejsze od Romea, bo żywe i obecne. I jego zbyt niecierpliwe ręce. To przecież piękne, że chce Cię dotykać. Czasem ...pachnie, albo i nie..., ale to przecież zapach gladiatorów, traperów, kowboji ( z tymi ostatnimi przegięłam chyba :-/ ), a to mężczyźni przez duże M! Nie ma kasy, a jak ma, to i tak się nie podzieli. Zawstydzasz samą siebie. To o miłości przecież mowa. I jest taki niezaradny, pogubiony. Jak dziecko. Dziecko by Cię tym rozczuliło, prawda? Zapomina o Tobie, nie dzwoni, nie pisze. Oj, kobieto! Nie jesteś pępkiem świata. Ani on :) W tym czasie zadzwoni ktoś inny, a Twój Romeo, jak już pozałatwia wszystkie ważne sprawy, przypomni sobie o Tobie i zatęskni. Tylko daj mu szansę. Nie zalewaj go sobą, bo żeby złapać oddech będzie musiał się ewakuować na innej...łodzi :)
 
Jutro spotkasz się z kimś, dla którego będziesz musiała być Julią XXXl. Trzymaj się!
 
(Gadam do siebie :-/  Zupełnie mnie porąbało)
 
Bagno II
Autor: aviastra
Tagi: wstręt  
15 września 2007, 22:31
I już sama nie wiem, czy ja mam jakiś szczególny sposób odbierania świata, że ciągle coś mnie zniesmacza, wywołuje bunt, gniew? Może ja sobie sama ustawiam taką optykę, ze widzę tylko to, co złe?
Przed chwilą wróciłam z przyjęcia urodzinowego. Taka rodzinna nasiadówka."Och, jaki piękny prezent!" "Możesz podać mi sałatkę?""Jak się czujesz ciociu?" Gdy, w związku z późną porą, najmłodsze nadzieje rodu opuściły przyjęcie, machając łapkami i śliniąc nas na pożegnanie, pojawił się temat Roberta.
Gdy pierwszy raz go zobaczyłam miał może 26? lat. Był piękny jak młody Bóg, drobny, z zawadiackim uśmiechem i taką nieśmiałością, która monentalnie się udziela. Raczej trudno wprawić mnie w zakłopotanie, ale przy nim zawsze czułam się tak, że opuszczałam oczy. Może dlatego, żeby nie zobaczył w nich mego autentycznego zachwytu? Jest mężem siostry dzisiejszej solenizantki. Wtedy mieli dwoje małych, równie pięknych, jak oni dzieci, zasobny dom, dobrą pracę. To znaczy on miał. Jego żona nigdy nie pracowała, natomiast miała duże potrzeby i aspiracje. Robert pracował 7 dni w tygodniu, żeby je zaspokoić. Urlop. Jaki urlop? Pomagał wszystkim w koło. Nigdy nie narzekał. Dziś jest cieniem człowieka. Umiera na raka. Ma 32 lata. Żona zostawiła go i już się zaręczyła z innym. Chciała się rozwieść, ale prawniczka poradziła jej, żeby poczekała "bo lepiej być wdową, niż rozwódką".Opiekują się nim obcy ludzie, dalsza rodzina, nawet niemiecki pracodawca, ale mieszka sam, bo z kim? Morfina już nie pomoga. Leczenia już dawno nie ma, bo rak zżera go w całości. Nie mamy odwagi powiedzieć mu o hospicjum. To bardzo dumny mężczyzna."Poradzę sobie". Żona na drugim końcu Polski czeka, kiedy w końcu będzie wdową. Znam ją. Wyrosła w ciepłej, serdecznej rodzinie. Ja nie rozumiem. Chce mi się wyć. Czy to jakaś epidemia znieczulicy? Może coś nam pożera sumienia?
Piszę o tym po to, żeby choć tutaj został. Bo był. Bo jest. Jeszcze. Mężny do końca. Nigdy nie skarżący się. I tak samotny, jak tylko może być człowiek, który nagle został pozostawiony w najtrudniejszym momencie życia przez osoby, którym to życie poświęcił. To brzmi paskudnie patetycznie, ale to jest prawda.
Napiszcie mi proszę, że ja po prostu mam pecha, że to wyjątek, że ludzie nie są źli i nieczuli, a jego żona to wyjątkowy potwór i że takich nie znacie. 3 głębokie oddechy....
Bagno
Autor: aviastra
Tagi: brud  
14 września 2007, 22:38
Mam za sobą cholernie ciężki tydzień. W pracy młyn. W domu syf, bo nie miałam kiedy sprzątać. Nie wiem, po co mi były te straty czasu na straconych facetów. Było, minęło, bywało znacznie gorzej. Jest w końcu piątek i weekend przede mną. No, nie cały dla mnie, ale jeden dzień na pewno. Kupiłam sobie piwo, kufel dostałam za darmo i fajnie jest, aż tu nagle taki niespodziewany SMS. Shit. Jedno wielkie gówno. Czuję się nim oblepiona, niedobrze mi. Ta ona-ja pokazuje mi człowieka, którego znam tak długo, a zupełnie nie znam. Jest załgany do kości...I wyrafinowany. Jak mój ex. No, tak. Wspomniałam sobie i już mi brak powietrza, boję się...zaraz zacznę panikować. Oddychaj, oddychaj...powoli...Jesteś bezpieczna. Nikt nie może Cię skrzywdzić. W każdym razie nie bezkarnie. Teraz Ty rozdajesz karty. Fuck! Tylko czemu sobie same blotki?! :) Bo jesteś głupia pipa, która chce więcej, niż może dostać. No, ale przecież wolno mi chcieć? Jasne, wolno, ale za pragnienia też się płaci. Nic nie jest za darmo. Odpieprz się, nie truj mi głowy! W dupie mam to całe Twoje gadanie. Ty się wydrzyj na tego dupka Wiktora, a nie na siebie, gupia babo. No, fakt :) Jak jeszcze siebie kopnę w tyłek to już mi nikt nie zostanie :) A szkoda by było. Tyłek jest jeszcze całkiem w porządku :):) Gorzej z główką. Ale tego nie widać :):):)