Archiwum marzec 2008, strona 1


Wyspa
Autor: aviastra
Tagi: zmiana  
22 marca 2008, 00:38
Święta były zawsze dla mnie czymś ważnym. Były dla NAS czymś ważnym. Dziś nie znaczą dla mnie NIC. Nie mam już rodziny. Jestem tylko WYSPĄ, która heroicznie stara się zachować namiastkę przeszłości. Ex, czy ty też tak masz? Masz. Wiem to. Nie można zapomnieć 30-stu lat życia. Nie można zapomnieć naszych zwyczajów, naszego Domu, naszych chłopców szukających "zajączka"...To niemożliwe. Nie umiałam zapanować nad Twoim opętaniem. Byłam zbyt zmęczona, a Ty zbyt niecierpliwy i bezwzględny. Więc teraz tak sobie dryfujemy wśród ludzi, którzy nic o nas nie wiedzą. 
Chłopcy tak bardzo cierpią, że już nie mają rodziny. Każdy inaczej. Podejmę ostatnia próbę odezwania się do Ciebie ludzkim głosem, choć wiem, że to beznadziejne...
Kicia
Autor: aviastra
Tagi: istota  
20 marca 2008, 23:01
Młody ma w Londynie kotkę. No, po prostu mieszkają razem, ale bez formalnego związku :) Na kocia łapę, znaczy. No i od pewnego czasu był bardzo przejęty jej ciążą. Systematycznie, w niesystematycznych i krótkich mailach, mi donosił, jak się czuje ta kicia i jak jej się brzuch powiększa. A 18-tego mail, jak depesza, o narodzinach wnuka :) KICIA MA MŁODE!!!!!!! 4 i zdrowe, choć do końca nie wiadomo, bo go do nich nie dopuszcza, ale się ruszają. Poczułam sie prawie jak kocia babcia :)))) Prawie miauknęłam z zachwytu :)
I tak sobie myślę, że Młody dojrzał do tego, żeby być ojcem, tylko jak to całe, nieszczęsne pokolenie singli, inwestuje w głowę, karierę i...kupuje sobie kota. Albo przygarnia, jak go nie stać na własnego. Czy potępiam ich? Ależ skąd! Czuję się winna, bo to nasze pokolenie sprawiło, że nie wierzą w miłość oddaną i wierną. Jeśli na końcu i tak ma być rozwód, to po co ten cały ambaras z nadziejami i małżeństwem?
A w opisie na jego GG (adresowanym do kolegów) przeczytałam: "mamy 4 kotki. Ja topię pierwszego :)".Czy ktoś może wie, kiedy faceci przestają się zgrywać? 
Opatrunek
Autor: aviastra
Tagi: cios  
19 marca 2008, 23:41
Wyciągam tę drzazgę powoli z serca. Bardzo powoli. Działa jak opatrunek. Gdyby ją nagle wyrwać-wykrwawię się. Jeszcze rozmawiamy, żartujemy...Jeszcze nie wie, że usuwam go z serca wolno, ale codziennie po trochu.
Jeśli ktoś chce, może mnie nazwać nawiedzoną idiotką. Sama bym tak pewnie pomyślała. Ja się naprawdę rozchorowałam z miłości. Tylko jak to powiedzieć lekarzowi? :)) :(( Nic mi nie jest poza tym, że mam potworne zawroty głowy i tak mi słabo, że przytrzymuję się ścian. Czuję się tak, jakby uciekła mi z serca cała krew, jakby nie chciało bić. Masakra. Temperatura spadła mi dużo poniżej normy. Zimny trup :)
Tak, to ja sprowokowałam tę sytuację. Nieopacznie. Nie wiedziałam, że tak się potoczy. Czemu ja zawsze muszę drążyć, wiercić, wiedzieć? Chciałam to się dowiedziałam. Słowo pisane jest dużo bardziej szczere od mówionego. Bez ciepłego, łagodzącego tonu, uśmiechu, możliwości manewrowania. Tylko same słowa. Gdy mam ochotę się jeszcze łudzić wracam do tego maila. Może źle przeczytałam? zrozumiałam? A one tam są i nie chcą zniknąć.
Dziś wiem już jedno. Należy się wystrzegać wszystkich Świętych i Błogosławionych. Kto kocha wszystkich, tak naprawdę nie kocha nikogo.
Love story
Autor: aviastra
Tagi: telenowela  
19 marca 2008, 01:23
Poznaliśmy się, bo byłam na tyle wrażliwa, żeby zobaczyć jego ból, gdy inni go nie dostrzegli. Dziś, jako powód rozstania, mówi mi, że...jestem zbyt wrażliwa.
Jestem prozaicznie chora. Mam gorączkę, której nie umiem zbić. I muszę iść do pracy.Kręci mi się w głowie. Nie umiem się skupić, a mam opracować program wymagający kreatywności. Nie poradzę sobie :( I Ty, MMŻ. Mój ukochany :( 
To była zła miłość. Miłość w moim wydaniu zawsze jest ZŁA. 
Lecę sobie w przepaść...A Ty, Ukochany Mój, czynisz mi z tego zarzut...
Za ciasno mi
Autor: aviastra
Tagi: potrzeba  
16 marca 2008, 23:18
Coraz częściej mam poczucie, że żyję nie tak, jak bym chciała, że robię nie to, co powinnam, co warto robić. Wyszłam jakoś, ale wyszłam, z potwornych tarapatów. Stanęłam na nogach. Jakby powiedział Wojtek- stworzyłam sobie przestrzeń. I po co? Żeby bajerować jakiegoś starucha, którego nawet nie chcę? Żeby czekać na telefon, którego bardzo chcę, ale tak rzadko się zdarza? Żeby zmywać, prać i padać ze zmęczenia po pracy, która ostatnio nie daje mi już żadnego zadowolenia? Tak ma wyglądać moje życie? Za ciasno mi w nim. Czegoś ważnego mi w nim brakuje. Jeszcze nie wiem, czego, ale mam ochotę robić coś, co ma sens i co dawało by mi satysfakcję.
Nie o to chodzi, że moje życie jest puste. Jest źle wykorzystywane. Znam swoje możliwości i ograniczenia. Tych drugich jest znacznie więcej, ale też znacznie mniej, niż ma mój Starszy, a jednak żyje tak, jak chce i robi niemałą karierę w mieście. Ponosi porażki, ale nie zniechęcają go. Nie poświęca im wiele uwagi. Pamięta głównie sukcesy i to daje mu wiatru w skrzydła.
Zupełnie nie wiem, co mogłaby robić stara kobieta, z makabrycznymi długami, bez żadnego wsparcia i z tysiącem przygniatających problemów, ale będę się rozglądać bacznie dookoła.